Wspominając minione lata, myślę o swojej służbie w kościele w różnych dziedzinach. O tym, jak prowadziłem chór przez 40 lat, pracowałem przy budowie obiektu kościelnego czy w Radzie Zboru i o innych zadaniach. Myślę, że była to wielka radość, ale i łaska być pożytecznym w dziele Boga.
Wspominam dary, jakie przysyłano nam z kościoła w Niemczech, w czasie największego kryzysu w Polsce. To było wspaniałe, jak oni o nas myśleli.
Mam bardzo dużo wspomnień z okresu powstawania budynku kościoła. Miałem wtedy dwa równoległe życia, budowa na Kłodnickiej i praca zawodowa związana również z budownictwem. Ale nie było za ciężko.
Mam miłe wspomnienia, bo jak widać trzymam się kościoła. Śpiewałam jako solistka w chórze, ale nie po to, aby realizować swoje ambicje. Zależało mi na tym, żeby służyć kościołowi.
Wzajemna życzliwość i otwartość jeden na drugiego. W żadnej innej społeczności z tym się nie spotkałam. Tak było kiedyś i tak jest do dziś.
Kiedy przyszłam do tego kościoła, wielkim przeżyciem było dla mnie to, że w Biblia była czytana przez ludzi. Bardzo mi się też podobała radość, jaką widziałam na ich twarzach.
Ze wzruszeniem wspominam atmosferę panującą w kościele mojego dzieciństwa, w którym wszyscy się dobrze znali i wzajemnie się wspierali. Przez całe dzieciństwo nie zauważałam różnicy między prawdziwą rodziną, która stanowiła dużą część mojego kościoła, a ciociami i wujkami ze zboru. Wraz z młodymi ludźmi tworzyliśmy zgraną grupę młodzieżową, która miała duże znaczenie dla naszego duchowego rozwoju, a wakacyjne wyjazdy na obozy były atrakcją wyczekiwaną przez cały rok. Niektóre zawarte wówczas przyjaźnie pielęgnuję do dziś.
Opowiem o niezwykłym zdarzeniu sprzed trzydziestu lat, które mocno utkwiło mi w pamięci. Budowałem wtedy swój dom na Klecinie. To był pechowy dzień. Mój murarz cierpiał na chorobę murarską, na placu budowy zostałem całkiem sam. Pracy było dużo, murowanie, zbrojenie, przygotowania do wylania ostatniego stropu. Nie mogłem sam podołać tylu zadaniom. Byłem sfrustrowany, ponieważ następnego dnia umówieni byli ludzie, którzy mieli wylewać beton na ten strop. …
Read more „Aleksander”
Szczególnie miło wspominam mój chrzest. Było to dla mnie głębokie duchowe doświadczenie. Kiedy pastor zanurzył mnie w wodzie, poczułam, że chcę umrzeć, żeby zacząć coś nowego. Do chrztu Bóg mnie doprowadził swoim Słowem. To była decyzja, która długo we mnie dojrzewała. Słowo Boże mnie przekonało.
Zachowałam w pamięci to, że miałam w kościele zawsze pomoc modlitewną. Wspominam ludzi starszych, którzy odeszli już do wieczności, to oni uczyli mnie, jak być wytrwałym w modlitwie.